Ostatnie dwa dni minęły pd tytułem GOTOWANIE I WSZELKIE JEGO KONOTACJE. W poniedziałek debatowałyśmy z Gosią nad kompozycją wtorkowej kolacji. Obie nie miałyśmy do tego głowy, więc postanowiłyśmy szybko się z tym uporać, żeby przejść do oglądania ulubionego serialu. Więc na wtorkową ucztę miało być pieczywo czosnkowe a później dorsz pieczony z natką pietruszki, do tego ratatouille i pieczone ziemniaki ( jacket patatoes ). Kiedy miałyśmy już ustalone menu i spokojnie oglądałyśmy sobie nasz serial, przyszedł Wasilij i stwierdził, czy może lepiej by było przyrządzić kurczaka?Popatrzyłyśmy na siebie skonsternowane, bo przecież jak to? obiad już prawie gotowy ( oczywiście tylko w naszych głowach ), a my teraz znów musimy zmieniać potrawy i się zastanawiać nad odpowiednim ich połączeniem? Czy damy radę jeszcze raz??? Serial się skończył a my ponownie zasiadłyśmy do komputera, by dobrać wtorkowy posiłek. Zostałyśmy przy chlebku czosnkowym, a na drugie danie stwierdziłyśmy, że przyrządzimy drobiowe roladki nadziewane serem żółtymi i szynką, do tego frytki i ratatouille.
Ratatouille - tą potrawę chciałam przyrządzić od momentu, kiedy oglądnęłam film o odważnym szczurku, który ma szczególny dar gotowania. Bajka jest jedną z moich ulubionych, mogę ją oglądać do woli i za każdym razem zrywam boki ze śmiechu. Więc plan był taki, ale oczywiście w praktyce troszkę się pozmieniało i zrobiłyśmy te roladki, ale przy okazji oprószyłyśmy roladki grubo carry. Ze środka rolad wytopił się ser i zrobił się z tego pyszny sosik serowo - carry - masełkowy. Objedliśmy się jak bąki. Szczególnie dla mnie było to nie lada odważne przedsięwzięcie , ponieważ nigdy nie jem tak późno tak treściwych dań. Skończyło się na ciężko przespanej nocy, podczas której uciekałam przed jakimiś co najmniej dziwnymi sennymi postaciami.W środę - powtórka z rozrywki - kolacja u Anglików. Jean i Sena zaprosili nas na wspólny posiłek w ramach rekompensaty za pomoc podczas wernisażu Jean w hotelu. Oprócz nas, byli jeszcze Farlie i Carrie, a także Wasilij - sąsiad zza miedzy. Zaczęło się dwugodzinnym spóźnieniem. Wszystko przez Spirosa, który utknął w wytwórni oliwy z oliwek. Greckim zwyczajem - pozwoliliśmy naszym gospodarzom troszkę zgłodnieć - dotarliśmy w końcu. Kolacja była przepyszna, Jean przyszykowała fetę zapiekaną w piekarniku, i greckie kiełbaski na przystawkę. Danie główne to znów kurczak. Jeżeli jeszcze przez parę dni będę jadła drób pod jakąkolwiek postacią, niedługo wyrosną mi skrzydła. Oprócz kurzych udek, były jeszcze pieczone ziemniaki, oczywiście grecka sałatka i gotowane warzywa. Wszystko przepyszne. A na deser cudo nad cudami :
SZARLOTKA Z LODAMI WIŚNIOWYMI I WANILIOWĄ POLEWĄ NA CIEPŁO. Kiedy to zjadłam przez następne 15 minut nie mogłam się ruszyć, żołądek mi ciążył. Ale tak to jest kiedy oczy chcą jeszcze a żołądek już nie może. Po wszystkim wszyscy usiedliśmy w salonie. Wasilij cały czas droczył się z kotem, który nie należał do towarzyskich. Jean ciągle go ostrzegała,ze to może się źle skończyć. - Kot w sam raz nadaje się na
STIFADO - powtarzał Wasilij. Stifado to jedna z tradycyjnych potraw greckich, najczęściej wołowina duszona z małymi cebulkami i ziołami w czerwonym sosie. Można też przyrządzić stifado z królika i innej dziczyzny,brrrrr........
Na szczęście skończyło się tylko na żartach, choć chyba kot wziął to na poważnie. Kolejna ciężka noc z pełnym żołądkiem.
No i znów dzisiaj postanowiłam, że napiszę w końcu artykuł o stosunku Greków do jedzenia, bo to jest na prawdę interesujący temat. Ten temat chodził już za mną jakiś czas i w końcu zebrałam się żeby to wszystko złożyć do porządku. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła się Wam pochwalić.
Na deser końcowa scena z filmu RATATUJ z tytułową potrawą w roli głównej:
Komentarze
boshe, ja nie mogę jeść już o tej porze :)